Szczekający pies sąsiada to nie wszystko
Życie na wsi jest piękne, bez dwóch zdań. To nie zmienia jednak kwestii, że są na wsi pewne „niedogodności”, które nam dość mocno przeszkadzają, czasem są wręcz uciążliwe, a niekiedy naprawdę mocno wkurzające. I aż ciężko uwierzyć, że nie jest to tylko szczekający pies sąsiada.
Wspólnie z Czytelnikami Wiejskich Inspiracji z Facebook’a zrobiliśmy małą analizę i rachunek sumienia. Wyniki są… mocno zaskakujące.
Aby nie przegapić kolejnych wpisów – zaprenumeruj bezpłatnie ten blog ( ➡ po prawej ➡ )
oraz odbierz magazyn “Zdrowie prosto z natury” za darmo TUTAJ.
Co zatem najbardziej przeszkadza żyć na wsi?
Aby nie było nudno – zacznijmy od końca. Zapytałem na naszym fanpage Czytelników, ale również podjąłem taką dyskusję w grupach, które z nazwy mają wiele wspólnego z wsią. A skoro z nazwy, to zakładam, że 99% ludzi w grupie coś wspólnego z wsią ma.
- Wiejscy – ludzie, którzy na wsi żyją od zawsze lub od długiego czasu,
- Miejscy – ludzie, którzy na wieś się niedawno sprowadzili lub wciąż mieszkają w miastach, a wieś odwiedzają weekendowo-wakacyjnie.
Obu grupom w większej mierze przeszkadza co innego oraz mają „trochę pretensji” wzajemnie do siebie. Sęk w tym, że nie bez racji. Każda strona swoją rację ma i to, moim zdaniem, uzasadnioną. No ale przejdźmy do konkretów.
Komunikacja i odległości
W mieście jest „gęsto wszystkiego”, wszędzie właściwie blisko, sklepy pod nosem, szkoły, przedszkola, przychodnie, apteki – wszystko w zasięgu ręki. Oczywiście w większości przypadków, wiadomo, że nie w każdym.
Na wsi jest zgoła odwrotnie i na to szczególnie zwróciło uwagę kilka osób. Tutaj, na wsi, mamy do czynienia z przestrzenią i odległościami. Nieraz z naprawdę dużymi dystansami, zwłaszcza w przypadku, gdy wieś położona jest w mało zaludnionej części Polski. Daleko może być nawet do zwykłego sklepu spożywczego, nie wspominając już o aptece czy lekarzu.
Zresztą, rozproszenie usług na wsiach jest wprost proporcjonalne do rozproszenia gęstości zaludnienia. Nie ma się co temu dziwić, tak po prostu jest. Niemniej może to być uciążliwe, a dla niektórych bardzo trudne. Posiadanie samochodu staje się koniecznością, inaczej prosisz zawsze kogoś o pomoc. Nawet rower, choć pomaga, to w wielu wypadkach jest niewystarczający (ot choćby w zimie).
Również komunikacja staje się rzadsza wraz z rozproszeniem zaludnienia. Tak jak w mieście autobusy nie jeżdżą po każdej ulicy, tak na obszarach wiejskich nie jeżdżą przez każdą miejscowość. Jeśli jeździ PKS, jakoś to jeszcze wygląda. Jeśli PKS-u brak, trasy przejmują prywatni przewoźnicy, którzy będąc „bezkonkurencyjni”, nieraz wcale się do swojej pracy nie przykładają. A jak nie jeździ nic, to musisz się do najbliższej komunikacji jakoś dostać. O własnych siłach lub z pomocą innych.
No i ostatni punkt – ściśle związany z drogami. Jak nie ma asfaltu, to w zimie rzadko lub wcale nie są odśnieżane. Nieraz tak zapada, że nijak nie można się wydostać z niektórych miejsc. A z kolei jak asfalt jest to tempo przejazdów niektórych kierowców przeraża. Normalnie tak, jakby to była trasa wyścigu.
APEL DO WSZYSTKICH
Bądźmy wrażliwsi, pomagajmy sobie. Jeśli jedziesz swoim autem i widzisz idącą osobę, sąsiada, znajomego, starszą panią, to może spytaj, czy ją podwieźć. Tak niewiele daje tak wiele. A jeśli przejeżdżasz przez wieś – zdejmij nogę z gazu, zwolnij! Na wsiach, zwłaszcza tych oddalonych, droga to nieraz miejsce najlepszej zabawy dla dzieci. Nigdy nie wiesz w którym momencie wybiegnie Ci pod koła dziecko, pies, kot, a nawet spłoszony koń. O nieszczęście nie trudno. Trochę więcej wyobraźni, gdy jesteś za kółkiem, i zdecydowanie zasada ograniczonego zaufania na wiejskich drogach.
Relacje międzyludzkie
Relacje międzyludzkie, a właściwie to często ich brak. Niektórzy są ze sobą zżyci aż za bardzo. Dotyczy to głównie rdzennych mieszkańców wsi, którzy pod wiejskim sklepem, przy szóstym piwie lub winie, potrafią przesiedzieć nieraz cały dzień. To też punkt, na który zwracają uwagę zarówno Wiejscy, jak i Miejscy – przeszkadza więc chyba wszystkim. Bynajmniej nic do zżycia się mieszkańców mieć nie można, dopóki to zżycie właśnie na owym sklepie się nie kończy. Potem jeden delikwent z drugim wracają przez wieś, nieraz kopiąc w napotkane po drodze bramy i drażniąc psy szczekające za nimi. No bo jak? Każdy wtedy mocny, prawda?
Miejscy zauważają duży dystans wsi do „nowo przybyłych”. Brak akceptacji, wzajemnych relacji, poszanowania. Jednak trudno się dziwić, zwłaszcza, że… Ale o tym przeczytasz Drogi Czytelniku w drugiej części tego artykułu. Wiejscy z kolei uważają, że to Miejscy się izolują. Chowają się za swoimi betonowymi, dwumetrowymi ogrodzeniami, szpalerami z tui i nieprzenikliwymi żywopłotami. Widać ich tylko, gdy wyjeżdżają swoimi suvami do pracy, do miasta.
Jednak plagą dotykającą nie tylko miasta, ale przede wszystkim wsie, są ploty. Tak, dobrze czytasz: PLOTY, a nie PŁOTY. Plotki i obgadywanie to chleb powszedni. Wścibskość sąsiadów jest tak wielka, że nie trzeba długo czekać, by jakaś „ważna wiadomość” rozeszła się po całej wsi, a nieraz i po okolicznych z prędkością światła. Ale to nie jest jeszcze najgorsze…
Gorzej jest, gdy dowiesz się o sobie, i to od innych, rzeczy, o których sam nie miałeś pojęcia. Jak to działa? Mechanizm jest prosty. Skoro jedna kuma się dowiadywała, ale się nie dowiedziała, a druga kuma też wiedzieć musi, to ta pierwsza jej nie powie? SKĄD! Nie ważne, że nie wie, ale wie lepiej, więc już coś ona wymyśli, by się ta druga dowiedziała. I koło się toczy…
Możesz się więc dowiedzieć, że wyszłaś za mąż – “BO w ciąży…”
Jak po roku dorobisz się potomka – “A NIE mówiłam?”
Jak po roku się nie dorobisz potomka – “MÓWIĘ PANI – poroniła…”
A jeśli wyszłaś za mąż z miłości i jeszcze nie planujesz dziecka – TO “W ciążę zajść nie może… PEWNIE chłop bezpłodny… PEWNIE Pani z alkoholu… ALBO piniąchów ma za dużo…”
APEL DO WSZYSTKICH
Szczekający pies sąsiada
Aby nie przegapić części 2 – zaprenumeruj bezpłatnie ten blog ( ➡ po prawej ➡ ).
APEL DO WSZYSTKICH
W Ą Ż N E !!! Dajcie znać w komentarzach poniżej, co jeszcze powinno się znaleźć według Was na tej liście. Podyskutujmy wszyscy o tej sytuacji. Może dzięki temu zrozumiemy inne osoby, popatrzymy inaczej na problemy, które sami niejednokrotnie stwarzamy. Napisz od razu po przeczytaniu, bym mógł Twój komentarz wykorzystać w treciej części artykułu, którą jednak planuję, gdyż zebrało się sporo nowych faktów.
Na wszystkie Twoje komentarze, opinie czy pytania mogą odpowiadać inni. Dlatego pamiętaj, by w czasie dodawania komentarza zaznaczyć okienka
– wtedy dostaniesz powiadomienie, że inna osoba odpowiedziała na Twój komentarz i będziesz mógł/a kontynuować rozmowę.
Ikonki udostępnienia artykułu znajdziesz poniżej.
Jeśli chcesz opowiedzieć swoją historię przeprowadzki na wieś, podzielić się nią z innymi czytelnikami, zrób to TUTAJ. A jeśli chcesz opowiedzieć o swoim życiu na wsi – TUTAJ.
TUTAJ są WAŻNE LINKI – nasze wiejskie grupy na FB – dołączajcie.
Pozdrawiam
zarówno Wiejskich, jak i Miejskich 😉
Adam
gdyby Pan posta na fb tak szybko nie skasował – bym swoje komentrze od razu tutaj skopiowała, nawet już pisałam że szybciutko to zrobię 😉 bo artykuł bardzo ciekawy i skłania do dyskusji. Szkoda, że autor taki porywczy, bo drugi raz tego samego pisać mi się nie chce 😉
Dziękuję Pani Kalino za komentarz. Jednak to nie ja usunąłem post z grupy, lecz jej administrator. Dlatego właśnie od samego początku sugerowałem dopisywanie komentarzy tutaj, na blogu. Facebook jest pod tym względem, jak widać, bardzo niestabilny. Będę wdzięczny za dopisanie jednak komentarza i Panią i wszystkich innych.
Nic mi nie przeszkadza, po to wyprowadziłam się na wieś aby doświadczać uroków wiejskich, koguty piejące, psy szczekające. Mam to szczęście że mam sąsiadów dość daleko, po za tym wszyscy dbają o psy i nie wypuszczają po za ogrodzenie. Jedynie co mnie martwi to miastowi wyrzucający swoje psy przed wakacjami, przeważnie wyrzucają na wieś.
Fakt. Z porzucaniem psów jest duży problem. Miastowi robią to oczywiście poza miastem, bo niby gdzie indziej? Zastanawiam się, czy takie osoby mają w ogóle jakieś sumienie?
Pochodzę ze wsi a przeprowadziłam się na typową jeszcze większą wieś. Czuje się tu wspaniale i jest tylko jeden duży minus. Mówię o starych gospodarstwach i nawykach tamtych ludzi co do traktowania zwierząt, nie wspominając juz o psach związanych na krótkich łańcuchach bez budy bo przecież jest dziura w stodole. Piejący kogut mucząca krowa czy odgłos traktora uwielbiam.
Osobiście uważam ze może dużo więcej przeszkadzać…przykład: muchy i inne robaki latem, których może być pełno jeżeli jest dużo zwierząt wokoło ( muchy mi z lekka przeszkadza a dzieciom to dość mocno doskwierają), odległości dla dzieci gdy chodzą do oddalonej szkoły i koledzy mieszkają daleko. Brak stałego dochodu jeżeli jest się rolnikiem i to jest główny środek utrzymania. Mentalność ludzi..jednak na wsi 70-80% społeczeństwa to starsi ludzi ( chociaż chyba zaczyna się to zmieniać). Poszukiwanie zajęć poza szkolnych dla dzieci- może być sporym wyzwaniem. Tez to co jednemu przeszkadza innemu niekoniecznie.
Z tym niby konfiktem Miastowi-Wieśniacy się osobiście nie spotkałam, może dlatego że znają mnie od 30 lat (jestem weekendowym wieśniakiem). Moich już nieżyjących rodziców bardzo lubili (mieszkali tam od maja do września jak przeszli na emeryturę). Sąsiedzi wścibscy ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mam darmowy monitoring gdy mnie tam nie ma.
W sklepach mniejszy wybór i drożej. Preferowane płacenie wszędzie gotówką. Utrudniony dostęp do bankomatów. Załatwienie czegokolwiek np w banku lub elektrowni wiąże się z wyprawą do pobliskiego miasta.
Błoto i kurz z butów bardziej się nosi do domu i trzeba częściej sprzątać.
Ja od dziecka mieszkam na wsi. Zmieniło się tylko to – że nie utrzymujemy się z ziemi. Oboje z mężem pracujemy, ziemia w dzierżawie. Co mnie wkurza i przeszkadza na wsi. Brak poszanowania miastowych kontra wsiowych. I to niestety przez wsiowych. Na wsi zostało kilku gospodarzy – i czasami naprawdę potrafią uprzykrzać życie innym. Nie piszę o zapachu obornika przez miesiące (choć naprawdę – jak byłam dzieciakiem wszyscy hodowali zwierzaki na ściółce i ten obornik nie walił tak jak gnojówka). Choć tu tez potrafią wywieźć pryzmy na pole i trzymać je odkryte miesiącami. Piszę o takich zwykłych sprawach jak czyszczenie drogi czy nie niszczenie własności innych. A nawet przekonania – że skoro się ma duży ciągnik – to można wjechać wszędzie i zniszczyć wszystko. O drodze – jak przejedzie kilka razy z pola na drogę robi się konkretne błoto. Fajnie jakby po wykonanej pracy taki rolnik znalazł chęci i uprzątnął je. Zwykle – przynajmniej w moich stronach – nie znajduje. Ziemia – uprawiana do ostatniego okruszka. Nawet jeśli miejski sąsiad odsunął się z płatem od granicy – wiejski sąsiad granicę zaorze i płot prędzej czy później zniszczy. Ziemia nie może leżeć odłogiem. Kolejna sprawa – zrobił sobie ktoś prywatny dojazd – nie będzie taki nadkładał drogi – wpierdzieli się ciężkim sprzętem na cudzą własność i zniszczy. I żeby nie było – to nie mnie to spotkało. Jednak jako rdzenny wieśniak – wstyd mi za taką wiochę. Tak po prostu – to jest wredne. Ja wiem że pewnie to kwestia kultury i wychowania i szacunku do innych. I takie ewenementy są zarówno u wieśniaków i mieszczuchów. U mnie akurat chamstwo po stronie wieśniaków
Wlasciwie przez przypadek kupiliśmy dom na wsi, myśleliśmy, że będzie cudowne czyste powietrze i cisza. Do szczekania psów szybko się przyzwyczailiśmy, mamy już swoje psy 😀 najbardziej przeszkadza i boli stosunek rdzennych mieszkańców wsi do zwierząt, szczególnie psów. Przestaliśmy kupowac mleko od gospodarza, który zabil wspaniałego psa za to, że że zadusil 3 kury które podeszly w pobliże budy do której był przywiązany 1 m łańcuchem 😡 Drugie to używanie przez rolnikow i sadowników ogromnej ilości chemii. Sady opryskują kilkanaście razy, truskawki (opryskują wieczorem, a rano zbierają na sprzedaż), pszenice itp. Na rzepak przed zbiorami leją Rouandap, żeby wysuszył ziarna, aby nie wysypały się na ziemie. Gdy widzę traktor dymiacy spalinami i rozpylajacy chemię natychmiast zamykam wszystkie okna w domu. Otoczyliśmy naszą posesję szpalerem drzew i krzewów, żeby zminimalizować lecące obłoki chemii na nasze ekologiczne uprawy. Patrząc na metody uprawy roślin polecam wszystkim tylko żywność ekologiczną. Pozdrawiam Jolanta
Szkoda, że tak jest, oj szkoda… Choć myślę, że ludzie się w końcu ockną. Eko, to już nie tylko „moda dziwaków” – to stanie się koniecznością. Inaczej doprowadzimy do ruiny i siebie, i Ziemię. Ja również przerzucam się na eko, nawet na super EKO i mam nadzieję, że mi żaden sąsiad z opryskami w drogę nie wejdzie, bo będzie „wojna”. Tylko, że ja mu konkretnie, kawa na ławę, będę musiał wyłożyć, czemu ma nie pryskać i co się może stać.
Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie…
Mi osobiście przeszkadza palenie w piecach i przy domach śmieci i kto wie czego… wypalanie pól przed orką bo tak mój tato robił i inni… i spuszczanie szamba w rowy, czyli takie przyoszczędzę i nikt się nie dowie.
Takie moje obserwacje…
hmm decydując się na wyprowadzkę na wieś zdawałam sobie sprawę, że wszędzie daleko, że są zapachy typowo wiejskie, z sąsiadami gospodarzami zawsze rozmawiam i jajeczka kupię, czy mleczko a pieski szczekające mam sama ( 2 Bernardyny) – dla mnie osobiście są to same plusy – minusów brak – uwielbiam mieszkanie na wsi
Mieszkam na wsi od dziecka, jest super! Nie wyobrażam sobie mieszkać w mieście bo zdziczałam 😜 Denerwują mnie ludzie z miasta przeprowadzający się na siłę do “domku na wsi”, którzy, poza ubraniem kaloszy ( bo błoto )chcą by było tu jak w mieście.
Dla mnie najbardziej uciążliwy jest chyba ten brak transportu publicznego. Mieszkając w stolicy nie musiałam robić prawka na samochód a teraz powoli mnie to dopada. (Niestety nie da się jeździć cały rok motocyklem). Psy w koło szczekają, nasze też szczególnie jak coś sobie uroją, nikomu to nie przeszkadza. A co do akceptacji, jak jest wspomniane w artykule, chyba większy jest z tym problem na wschodzie Polski. Tutaj, w Lubuskim wszyscy są mili i starają się być pomocni, albo my jesteśmy zbyt mało “warszawscy” i to dlatego 😉
Super, moim zdaniem, jak ktoś przeprowadza się na wieś musi się liczyć, że wieś, to nie tylko cisza, i spokój. Niestety to prawda, że ludzie sobie zazdroszczą, i źle życzą. Ja nie mam prawie wcale kontaktu z sąsiadami, jedynie kiedyś zdarzały jakieś wspólne ogniska.
Mentalność ludzi jest chyba największym problemem. Znienawidzą cie jak ci sie będzie powodzić, kupisz nowy samochód albo pojedziesz na wakacje gdzieś indziej niż nad morze polskie. Wiejskie baby takie po 50-tce zajmują głównie plotkarstwem. Ludzie mają dziwny tok rozumowania i mam wrażenie że nie rozumieją, że można inaczej. Trudno też zmienić ich logikę. Obgadanie człowieka największą bronią…