Wady mieszkania na wsi – najcięższy kaliber
Już po pierwszej części tego artykułu pojawiło się kilka (na szczęście tylko kilka) głosów, że doszukuję się dziury w całym, szukam minusów zamiast plusów, itp. W sumie cieszę się, że wiele osób broni wsi, że ma optymistyczne nastawienie. Gwarantuję, że mam 110% optymizmu i też widzę wszędzie plusy, nawet na cmentarzu; –). To nie zmienia jednak faktu, że są pewne wady mieszkania na wsi, a ten artykuł służy tylko temu, by pokazać, jakie minusy wsi Wam przeszkadzają i na co inni powinni zwrócić uwagę, zanim na tę wieś zechcą się przeprowadzić. Jest także słowo dla tych, którzy na wsi już mieszkają i w prosty sposób mogą jakość wiejskiego życia poprawić.
Wspólnie z Czytelnikami Wiejskich Inspiracji z Facebook’a oraz z grup związanych z wsią zrobiliśmy małą analizę i rachunek sumienia. Wyniki są zaskakujące, a pozyskana wiedza bardzo cenna. Zwłaszcza dla osób, które planują kupić dom na wsi, a wyobrażają sobie, że wieś wygląda tylko tak, jak na pięknych widokówkach. Jeśli nie czytałeś/aś, zobacz najpierw część 1 artykułu.
Aby nie przegapić nowych wpisów – zaprenumeruj bezpłatnie ten blog ( ➡ po prawej ➡ ).
PAMIĘTAJ PROSZĘ!
Dla przypomnienia:
Na co innego zwracają uwagę rdzenni mieszkańcy wsi, na co innego nowo przybyli z miasta, a jeszcze na co innego osoby, które z miasta przybyły dawno temu i w wieś już właściwie „wrosły”. Na potrzeby tego artykułu będę stosował jednak tylko dwa określenia:
- Wiejscy – ludzie, którzy na wsi żyją od zawsze lub od długiego czasu,
- Miejscy – ludzie, którzy na wieś się niedawno sprowadzili lub wciąż mieszkają w miastach, a wieś odwiedzają weekendowo-wakacyjnie.
Obu grupom w większej mierze przeszkadza co innego oraz mają „trochę pretensji” wzajemnie do siebie. Sęk w tym, że nie bez racji. Każda strona swoją rację ma i to, moim zdaniem, uzasadnioną. No ale przejdźmy do konkretów. I zaczynamy od końca.
Co jeszcze przeszkadza żyć na wsi?
Z „drobniejszych rzeczy”, które traktujemy jako wady mieszkania na wsi, to m.in. przerwy w dostawach prądu. To nierzadki przypadek. Wsie są wciąż w zdecydowanej większości podłączone do sieci elektrycznej przez linie przesyłowe naziemne. Burza – brak prądu, drzewo się zwali na linie – brak prądu, wichura zerwie przewody – brak prądu, prace remontowe na trakcji – „prądu ni ma”. Czasem nawet na dłużej. Ktoś, kto tego prądu potrzebuje non stop, powinien się na wsi zaopatrzyć w alternatywne źródło energii elektrycznej: panele słoneczne, elektrownie wiatrową lub przynajmniej agregat.
Pająki, muchy, mrówki i inne robactwo – fakt – na wsi jest tego znacznie więcej niż w mieście. Niektórzy się przyzwyczajają, inni walczą z insektami. Trochę to walka z wiatrakami. Z mojego doświadczenia wciąż najskuteczniejsza jak do tej pory okazała się moskitiera. Polecam i na okna i na drzwi.
Smrodek… Cóż myślę, że to czasami jest, może być, uciążliwe dla każdego. Jednak na wsi zapachy są często specyficzne i taki jest właśnie „urok wsi”. Obornik, zwierzęta, kiszonki i kilka innych, wszystko ma swoje zapachy, przynajmniej okresowo. Albo przywykniesz, albo znajdź takie miejsce w okolicy wsi, gdzie będzie to mniej uciążliwe.
WIĘCEJ SMRODKU…
Inną kwestią jest zapach szamba. Owszem, brak kanalizacji to duży minus i znaczna część wsi jeszcze długo nie będzie jej miała. Jednak wylewanie szamba na pole, za stodołę to już porażka. Jasne – wylejesz – nie zapłacisz. Owszem teraz nie – w przyszłości jednak zapłacisz znacznie więcej. Jeśli jeden z drugim myśli, że nikt nie zauważy… albo myśli, że jak wyleje za swoje ogrodzenie, to już nie jego sprawa i jego problem nie dotknie, to się grubo myli… Nie sraj człowieku pod siebie. Szambo prędzej czy później przez glebę i wody gruntowe dostanie się i do Ciebie, do Twojej studni, na Twoje pola… I o ile obornik jest pożyteczny, o tyle ludzkie szambo absolutnie nie, z wielu powodów. Polecam doczytać stosowną lekturę i myśleć szerzej, niż tylko tu i teraz.
Pojawił się też głos o słabszej Służbie Zdrowia na wsiach. Mam tutaj mieszane uczucia. Myślę, że to nie o jej „słabość” chodzi. Raczej o dostępność. Na wsiach jest po prostu trudniej dostępna i w mocno ograniczony zakresie, często mamy kontakt jedynie z internistą. Ale tak jak ze wszystkimi innymi usługami – wiąże się to z zagęszczeniem ludności – im większe, tym więcej dostępnych usług, również jeśli chodzi o Służbę Zdrowia.
Natomiast kwestie niskiej jakości usług moim zdaniem są zupełnie niezależne od tego, czy to wieś czy miasto. To kwestia już samych lekarzy, ośrodków, nakładów finansowych, zarządzania. Na jednej wsi internista leczy, pomaga, znakomicie diagnozuje, a na innej wsi taki sam (ale nie ten sam) internista nie potrafi za wiele, odsyła dalej, nie pomaga. Znam dwa podobne szpitale, w dwóch miastach o tej samej wielkości – w jednym jak w hotelu, aż miło być, a drugi zwą „umieralnią”, zapewne nie bez powodów. I nie ma znaczenia czy to wieś, czy miasto jeśli o jakość idzie.
Wady mieszkania na wsi – coraz poważniej
Czas przejść do tych zagadnień, które naprawdę są poważne. Ciężko będzie tu nawet zażartować, pisząc dla Was. Problemy kolejne związane są w dużej mierze z podejściem, przekonaniami, mentalnością Wiejskich. Owszem, w miastach też się to zdarza, ale nie odbijamy piłeczki, nie rozmawiamy tu o miastach. Skupmy się na tym, co można poprawić.
Częstym zarzutem, głównie Miejskich do Wiejskich, jest traktowanie zwierząt. Wszystkich. Jest to problem nagminny. Wynika to albo z „genetyki”, gdyż tak traktował zwierzęta ojciec, dziadek i pradziadek, albo z „tradycji” – „pies był, jest i będzie na łańcuchu”. A to, że łańcuch ma metr i nieraz waży więcej od psa, cóż… Wzruszenie ramionami to jedna z najczęstszych odpowiedzi. Skoro taką wagę przywiązujesz jeden z drugim do tradycji, to może za potrzebą leć za stodołę, a myć się do strumienia… Tradycja przecież zobowiązuje…
Zarobaczone koty z ropiejącymi oczami, zapchlone psy, krowy całe w błocie, łajnie, nie myte od miesięcy, konie z ranami od postronków, z przetartą skórą od starego, nie naprawianego chomąta. To poważne zaniedbania. Na lekarza nawet paręnaście złotych się nie wyda, a ostatni raz weterynarz była jak co roku jeździł szczepić obowiązkowo przeciw wściekliźnie. Ale to nie koniec.
Dochodzi do tego traktowanie, zwierzęta są często bite… Prosiaki się bije, bo nie chcą się przesunąć, konia się okłada batem, bo nie ma już siły iść pod górę, kota się kopie, bo wszedł do domu. Nie wspomnę już o znęcaniu się, czy wręcz katowaniu zwierząt. Może nieczęste to przypadki, ale wciąż się o nich słyszy. Mam tylko nadzieję, że wymiar sprawiedliwości będzie bardziej „sprawiedliwy” i kary będą egzekwowane.
Odwrotnie – zarzuty Wiejskich do Miastowych – pojawiło się kilka takich głosów o porzucanie zwierząt, głównie psów, przez ludzi z miasta. Najłatwiej wywieźć, bo „nie wróci”, bo „nikt nie widzi na wsiach, w lasach”. A co Wy ludzie macie pod sufitem, ja się pytam? W ogóle macie jakieś sumienie? Niestety, spora część ludzi nie ma…
APEL DO WSZYSTKICH
Zwierzę to nie kamień. To stworzenie, istota. Ma taki sam układ nerwowy, jak człowiek i tak samo odczuwa ból. Ma również swoją psychikę. Podejrzewamy, że nie tak bardzo rozwiniętą jak ludzka, ale czy jesteśmy tego pewni? Niby skąd. Nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić i pewnie nigdy nie będziemy. A czemu pies się cieszy, gdy widzi swojego Pana? Czemu psy potrafią też płakać? Kto nie widział na własne oczy, to pewnie nawet o tym nie wie lub nie wierzy. Czemu zwierzęta się przytulają? Bo do jasnej cholery czują. Więc nie krzywdź ich i dbaj o nie. Nie sprawiaj im bólu, cierpienia, nie narażaj na niepotrzebny stres, nie karm śmieciami, chemią.
A jeśli widzisz, że dzieje się krzywda zwierzętom – reaguj, nie wychodź z założenia, że to nie Twoja sprawa, bo to nie prawda. To sprawa nas wszystkich. Choć tego tak nie postrzegamy na co dzień, to jesteśmy jak w mrowisku – wszyscy ze sobą żyjemy i wszyscy jesteśmy częścią natury, którą niestety głównie niszczymy. I nawet jeśli nie odbije się to na nas samych, to z pewnością na naszych dzieciach, gdyż wnuków niektórzy mogą już nie doczekać. Czy tego rzeczywiście chcemy?
Niszczysz i nawet nie wiesz, że to robisz
Tragiczne statystyki
No bo Panie piniądze…
APEL DO WSZYSTKICH
Ekologiczne jedzenie uważane jest dzisiaj za modę, ekstrawagancję, wygłupy szaleńców… Szkoda, że nie za normalność. Zdrowe jedzenie powinno być standardem i potrzebą wszystkich, a nie tylko wege eko wymysłem. Pamiętaj jeśli coś uprawiasz – nie szkodź ani innym ani sobie. Nie zastanowiło Cię, że kiedyś nie stosowano sztucznych nawozów i oprysków, a jednak rośliny rosły i dawały plony? Dlaczego więc dzisiaj „zalecane jest” stosowanie co najmniej 15 oprysków na jabłka zanim dojrzeją? Zalecane, bo ktoś się na tym bogaci… A konsekwencje? Dzisiaj się o nich nie mówi, wyjdą za kilka, kilkanaście lat dopiero, jak większość wzbogaci się po drodze wystarczająco.
Powrót do dawnych, zdrowych upraw i tak będzie kiedyś koniecznością. Albo ludzie się w końcu ockną i przestaną kupować syf, mając coraz większą wiedzę o tym, co koncerny z nas robią lub coraz bardziej chorując, albo tak zniszczymy Ziemię, że inaczej się nie da.Im szybciej zmienisz swoje rolnictwo już dzisiaj, tym lepiej na tym wyjdziesz. Rozmawiam ostatnio z wieloma eko rolnikami. Żaden nie narzekał na brak pieniędzy, zbytu, zainteresowania. Więc pomyśl teraz o swoim gospodarstwie. Zapoznaj się z wiedzą o ekologii, permakulturze, biouprawach.
Niszczymy nie tylko w polu…
Plagą na wsiach, w mniejszych miastach i na przedmieściach dużych miast stało się palenie w piecach czym popadnie, również śmieciami, ale nie tylko. Do pieca lądują kolorowe gazety, opakowania, szmaty, stare ubrania i wiele innych. Przede wszystkim jednak plastiki: butelki, pojemniki, doniczki. Ja już się nawet nie pytam dlaczego? Tylko PO CO?
Moim zdaniem to zupełnie nielogiczne, nie mówiąc już o szkodliwości tego procederu. Tworzy się smog, na który narzekamy, który jeszcze niesamowicie śmierdzi. W domach mamy kominy niskiej emisji, a więc cały dym trafia do okolicy i… ten, kto pali, ten to wdycha… I przy okazji jego dzieci, sąsiedzi, zwierzęta.
I powyższe niestety jest, dla mnie przynajmniej, skrajnie nielogiczne. O ile się nie mylę, to każdy płaci za wywóz śmieci i to niezależnie od ilości. Więc to czy, np. te butelki się wyrzuci czy nie, nie ma wpływu na koszty. Czy są zatem jakieś zyski? Przez chwilę na pewno w piecu się popali, tylko, że śmieci, plastiki, makulatura czy szmaty mają bardzo małą wartość energetyczną spalania. Innymi słowy – nie dają ciepła lub dają na bardzo małą skalę, nieporównywalną z drewnem czy węglem.
Do tego palenie kolorowych gazet czy plastików uwalnia do powietrza bardzo szkodliwe substancje, które wdycha całe otoczenie. To nie koniec – część substancji wchodzi w reakcje z piecem, do tego topiący się plastik i w efekcie nawet piec będzie znacznie szybciej do wymiany lub naprawy. Naprawdę nie trzeba być Einsteinem, by potrafić sobie wyobrazić takie rzeczy.
APEL DO WSZYSTKICH
Nie truj siebie i swojej rodziny. Nie truj natury. Sam też oddychasz tym syfiastym powietrzem, które masz dookoła po paleniu śmieciami. Żaden piec nie jest szczelny idealnie. Nie, to nie idzie w komin i Cię już nie dotyczy… A za śmieci i tak zapłacisz tyle samo, więc po co? To żadna oszczędność.
Specjalistyczne firmy zrobią użytek z odzyskanego plastiku, papieru, materiałów, a Ty domu i tak nie ogrzejesz… Skąd masz wytłaczanki do jajek? Właśnie z odzyskanej makulatury i kartonu… Większość srajtaśmy również. Pomyśl co idzie do atmosfery gdy palisz taki syf, pomyśl ile domów dookoła tak pali, pomnóż to przez liczbę tylko polskich wsi i miast, a teraz idź zaczerpnąć świeżego powietrza…
Wady mieszkania na wsi – TA NAJWIĘKSZA
I ostatnia, trudno powiedzieć czy największa wada mieszkania na wsi, ale na pewno najczęściej wymieniana. Głównie przez Wiejskich… a dotyczy…
…Miejskich. I czego owe skargi dotyczą? Niby oczywistości, niby błahostek, ale jednak niezwykle uciążliwych.
Wiejscy, krótko mówiąc, narzekają, że Miejskim wszystko przeszkadza na wsi. I ja Wiejskich w tym postulacie całkowicie rozumiem. Przeszkadza, gdy pies za głośno szczeka, że kogut pieje z rana, że kury gdaczą, krowy ryczą… Przeszkadza im, że ciągniki jeżdżą, że kombajn już od piątej rano kosi, albo, że za długo w nocy kosi. Przeszkadzają zapachy, przeszkadza błoto na drodze, przeszkadza, że krowy są przez drogę pędzone i że owce za głośno beczą. Przeszkadza, jak rolnik obornik zwali na polu i jak go potem rozrzuca, przeszkadza oranie, sianie, nawożenie, żniwa…
Najgorsze jest jednak to, że dochodzi nie tylko do kłótni z Wiejskimi, ale nawet do wzywania Policji, kiedy rolnik jeszcze po 22-giej nie skończył pracy w polu. Oj, chyba nie tędy droga.
Myślę, że część Miejskich, którzy się na wieś postanowili przenieść lub kupują sobie tam działki i domki na zasadzie letniskowych, nie ma po prostu pojęcia, co to jest wieś i z czym ona się wiąże. Jeśli doczekaliśmy czasów, gdzie na pytanie: „Skąd się bierze mleko?”, słyszymy odpowiedź: „Z kartonu”, a kurczaki znamy tylko z tacek z Tesco, to coś chyba jest nie tak.
Wieś żyje inaczej, rządzi się swoimi prawami, ma inne zasady i rytmy niż miasto. Tu cisza nocna może obowiązywać nawet od 16stej do 8 rano… Ale w zimę… I to też nie zawsze i nie wszędzie. W pozostałe pory roku wieś intensywnie pracuje. I by Miastowy mógł kupić chleb – musi być oranie, sianie i żniwa. By zjadł steka w eleganckiej restauracji, musi być obornik i ryczenie krów. A może jajeczniczka? Kury też hałasują i nie wszystkie się perfumują Chanel no 5;)
APEL DO WSZYSTKICH
Nie rzucajcie Wiejscy w Miejskich od razu widłami, gdy marudzą, nawet jeśli macie rację. Jednak Miejscy pamiętajcie: To Wy przyszliście na wieś, a nie wieś do Was. Więc i Wy musicie się dostosować do panujących tam praw. Zwłaszcza, że wsi nie znacie lub wiecie o niej niewiele. Najgorsi są w końcu Ci, co nie wiedzą i nie wiedzą, że nie wiedzą, jak napisał jeden z Czytelników Wiejskich Inspiracji.
Moim zdaniem większości miejskich, którzy chcieli mieć ciszę, spokój i swój dom z działeczką, nieco się pomyliły miejsca. Wam nie chodziło o wieś, a o przedmieścia… Tam jest blisko wszędzie, masz swój trawniczek, kostkę brukową i tuje. Masz spokój, ciszę i pięknie pachnie.
Wieś to inna bajka. Wieś to muchy, obornik i piejący kogut. Wieś to ciągniki, kombajny i zapach kiszonki z pryzmy. Oczywiście nie w każdym wypadku, ale głównie. Chcesz poczuć bardziej wieś, ale bez ciągników, kogutów i żniw – to może ogródek działkowy? Tam cisza nocna jest o 22-giej.
Wiem, że działki na wsi są tańsze, ale jeśli już na tę wieś się przeprowadzasz, to nie zmieniaj jej. Ty jesteś tam gościem, który ją wybrał, wieś była tam przed Tobą. Chcesz tam mieszkać? Wynajmij sobie dom, pokój na 2–3 tygodnie w miejscu, w którym chcesz zamieszkać i rzeczywiście sprawdź czy Ci to odpowiada. Inaczej dostarczysz sobie i innym wielu problemów.
To z pewnością nie koniec
Aby nie przegapić kolejnego wpisu – zaprenumeruj bezpłatnie ten blog ( ➡ po prawej, na górze).
Dopisz, czego tu nie ma
Dopisz w komentarzu poniżej, czego nie ująłem w tym tekście. Dopisz jakie wg Ciebie są wady mieszkania na wsi. A może masz do mnie jakieś pytanie?
WAŻNE:
Na wszystkie Twoje komentarze, opinie czy pytania mogą odpowiadać inni. Dlatego pamiętaj, by w czasie dodawania komentarza zaznaczyć okienka
– wtedy dostaniesz powiadomienie, że inna osoba odpowiedziała na Twój komentarz i będziesz mógł/a kontynuować rozmowę.
Ikonki udostępnienia artykułu znajdziesz poniżej.
Jeśli chcesz opowiedzieć swoją historię przeprowadzki na wieś, podzielić się nią z innymi czytelnikami, zrób to TUTAJ. A jeśli chcesz opowiedzieć o swoim życiu na wsi – TUTAJ.
CZĘŚĆ 1 TEGO ARTYKUŁU
JAK KUPIĆ DOM?
TUTAJ są WAŻNE LINKI – nasze wiejskie grupy na FB – dołączajcie.
Dziękuję za przeczytanie i Wasze komentarze
Adam
Bardzo fajny i pożyteczny wpis, dodam to o czym już mówiłam a mianowicie: wiejski sklep i zakupy. W wiejskim sklepie zaopatrzenie jest dopasowane do potrzeb indywidualnych, sklepowa wie jaki trunek schodzi najlepiej, kto jakie papierosy pali, jaki chleb zajada, więc towar jest “pod klienta” i raczej za wielkiego wyboru nie ma, a ceny… tu to już wolna amerykanka. Co zauważyłam z pieczywem ten sam piekarz w mieście ma bułki większe niż są w sklepie wiejskim, cena ta sama – wiadomo w mieście nie da byle czego, bo konkurencja spora. Do miasta trzeba i tak jechać, bo asortyment kiepski u mnie przykład – świeże drożdże, są a jakże… mrożone, bo “mało kto kupuje a jak ktoś potrzebuje kupi i mrożone, a instant to nie sprowadzam, bo zejdzie z terminu zanim wykupią”, pieprz cytrynowy? “pani nawet nie wiedziałam, że takie coś jest” itp. I w zasadzie to dla mnie jest największym utrapieniem, na fajną wieś trafiłam,że więcej zastrzeżeń nie mam, jak coś przypomnę to dopiszę, dzięki za ten wpis 😉
Przyznam, że kiedy otwierałam ten wpis, myślałam, że będzie lekko i zabawnie, ale za to jest naprawdę poważnie i rzeczowo. Myślę, ze wiele osób decydujących się na przeprowadzkę na wieś albo chociaż marzących o tym i snujących idealistyczne wizje, nie myśli o realiach. A warto!
Cóż całkiem sporo tych wad wymienione zostało, ale zgadzam się z tym, niestety każde z nich mają miejsce, wiem bo sama mieszkałam długi czas na wsi.
Temat totalnie zgłębiony. Poruszone tu są ważne punkty! Od zawsze mieszkałam na wsi (tylko na kilku różnych) obecnie można powiedzieć, że mieszkam na przedmieściach i wiele punktów się zgadza. Najczęściej chyba szambo vel przydomowe oczyszczalnie oraz palenie śmieci…
Pozwolę sobie wysłać do kilku znajomych 🙂
Dziękuję za komentarz i jeszcze bardziej dziękuję, że chcesz to udostępnić dalej. W końcu temat jest ważny i dotyczy nas wszystkich (choćby dlatego, że wszyscy jemy produkty ze wsi i wszyscy oddychamy jednym powietrzem.
Obydwa artykuły trafiają w sedno, ale kilka rzeczy bym tu dopisała (dla jasności – jestem osobą od lat mieszkającą na wsi, choć w obecnej mieszkam od 4 miesięcy, więc jestem “nowa”). Pierwsza: wspominał Pan o ruchu pojazdów na wsiach, faktycznie zdarzają się rajdowcy śmigający jak wariaci po wąziutkich i krętych uliczkach, jednak dla mnie równie niebezpieczną grupę stanowią kierowcy maszyn rolniczych, którzy tymi kierowcami być nie powinni, np. dzieciak, albo niedowidzący staruszek. Jeden taki niemal nabił moje auto na tura gdy wyjeżdżał ze swojego podwórka. Jego syn potem bardzo mnie przepraszał, ale ojciec ma cukrzycę i jaskrę i nie zauważył itd… Moja znajoma chwali się filmikami, jak jej jedenastoletni synek prowadzi samodzielnie wielkiego John Deere’a. Mam wrażenie że niektórym bardzo brakuje tu wyobraźni.
Druga: spędzanie czasu wolnego – sama nie wiem, kto jest gorszy: miastowi wczasowicze wracający z ogniska i drący się w niebogłosy spacerując główną drogą w godzinach nocnych, czy miejscowi ze swoimi dyskotekami w remizie robiący dokładnie to samo.
Trzecia: wielopokoleniowa nienawiść i wojna międzysąsiedzka, w którą chcąc nie chcąc człowiek zostaje uwikłany, bo przecież MUSI wybrać stronę. Jak u Karguli i Pawlaków: powiedz Pawlakowej “dzieńdobry” to Kargulowa już źle na ciebie spogląda. Kup mleko od Kargulów, to Pawlakowie już ci jajek nie sprzedadzą, bo jeśli się zadajesz z tamtymi, to i po jajka możesz do nich chodzić.
Masz rację Agato – ten komentarz znakomicie uzupełnia mój artykuł. Może nawet powinienem uzupełnić go z czasem o te punkty?
Mieszkam… I poki co nie mam zamiaru zmienic na miasto 😉
No ba. Pomimo wielu wad i tak na wsi będzie lepiej. Gdybym zajmował się miastem to podejrzewam, że lista wad byłaby znacznie dłuższa.
A co ty możesz napisać na temat wad czy zalet miasta??? Skoro mieszkasz i mieszkałeś całe życie na wsi to o zyciu w mieście pojęcia żadnego nie masz. A wręcz jesteś nastawiony negatywnie do miasta,skoro twierdzisz że to same wady. Na ten temat może się wypowiedzieć tylko osoba, ktora mieszkała dluluzszy czas w mieście i dłuższy czas na wsi I taki człowiek ma jakieś pojęcie i porównanie. Ale taka osoba, która tylko na wsi mieszkała może wypowiadać się tylko i wyłącznie na temat wsi, bo tylko na ten temat mam pojęcie. Ja mieszkała pół życia tu i tu teraz mieszkam w mieście, a na wsi ma piekna działkę( nawet kilka dzialek) I jedno i drugie lubię. Nigdzie nie jest gorzej, jest po prostu inaczej.
Tak się składa Ewo, że kilka lat mieszkałem również w mieście, zarówno w kilkudziesięciotysięcznym, jak i w samej Warszawie. Mam więc porównanie, jak wygląda życie tu i tu.
Bardzo ciekawy wpis! Słyszałam ostatnio o spryskiwaniu zboża Randapem, żeby dostanie się do ziaren było łatwiejsze. Nie wiem, na ile to plotka, ale zmroziło mnie. Myślisz, że to prawda?
Myślę, że tak. Niestety każdy oprysk ma jakiś cel i najczęściej ten cel zostaje osiągnięty, inaczej nikt by tego nie robił. Jednak niektóre to totalne przegięcie. Np. w piekarniach i cukierniach dodawanie niektórych polepszaczy do ciasta, tylko po to, by lepiej odchodziło od maszyn, mis i foremek przy wyrobie? To jakiś absurd. My mamy jeść polepszacz ponieważ piekarz nie umie sam przyrządzić odpowiednio ciasta, by odchodziło od naczynia. Każda nawet średnio doświadczona gospodyni to potrafi. A takich przypadków jest masa… Oprysk, by roślina rosła szybciej niż chwasty, oprysk by chwasty nie rosły, oprysk by ziarna otwierały się łatwiej, oprysk by jabłka miały bardziej błyszczącą skórkę, a może jeszcze by były bardziej czerwone, bardziej soczyste, bardziej okrągłe, mniej pestkowe, a najlepiej, by się same zrywały.
Tak stosuje się oprysk Randapem w rzepaku ponieważ dojrzewa on nierównomiernie i nie ma innej możliwości aby go zebrać.
Łopatologicznie mówiąc jeżeli nie opryska się go w celu spalenia to ten który pierwszy dojrzeje obsypie się na ziemię zanim ostatni będzie na tyle dojrzały aby go kosić.
Stosowanie oprysków jest zazwyczaj bardzo drogie bo np. oprysk Galera do rzepaku kosztuje ponad 400 zł za litr i rolnik nie stosuje oprysku bo ma ochotę pojeździć po polu.
Miasto strasznie narzeka na to jak ci wieśniacy na wszystko stosują opryski a prawda m.in. jest taka, że aby sprzedać swój produkt to musi on być tak na jaki jest zapotrzebowanie.
Pracuję w korporacji i robiłem “testy” przywożąc i częstując jabłkami które nigdy nie były niczym pryskane ale nie były najładniejsze. Kładłem je w kuchni ogólnodostępnej z kartką, że można się częstować.
Zgadnijcie jak dużo jabłek zostało wziętych – prawie w ogóle.
Z jednej strony masz trochę racji. Rzeczywiście popyt tworzy podaż, a skoro wszyscy chcą jak najładniejsze to opryski zdają się być uzasadnione.
Z drugiej strony to kwestia informacji i nieświadomości społeczeństwa. Gdybyś postawił piękne jabłka i dał kartkę “15 razy pryskane:, a najlepiej wymienił jeszcze czym. Oraz postawił obok te brzydsze z karteczką “w ogóle niepryskane”, to których więcej pójdzie?
Bardzo przykry fragment o zwierzętach. Niby wszystko wiadomo a jednak …
Niestety. Wciąż wielu ludzi jest bez sumienia i nie liczą się dla nich inne istoty…
“Malowanie trawy na zielono” przed niedzielą lub świętem, bo co ludzie powiedzą. No tak się zakręciliśmy w to wpychanie nosa na cudze podwórko (piszę ogólnie- wiem że nie wszyscy) że wpadamy w fobie na temat opinii innych. Najczęściej starsze pokolenia. Robienie miasta na siłę- tzn, np.dom kwadraciak, płaski dach a trawka i drzewka jak z okładki. Nawozy też są już tak popularne, że strach konie paść na ugorach. Wrzucanie wszystkiego do rzeki – przeciez poplynie do sąsiada. Zaśmiecanie – nie na swoim oczywiście. Ciasnoumysłowość. Nieposzanowanie czyichś przekonań. Nie jest aż tak źle – ale zamiast jakoś tak proludzko, prosąsiedzko… uczynnie, to jakaś cholerna zawiść się w ludziach zrobiła. Jedno to miastowi na wsi – ale nie wszyscy oczywiście, są dla tubylców niekiedy jak kosmici, drugie – tubylcy, którzy będąc dziesiąt lat wieśniakami ( pozytywnie) , nagle zapragnęli sie pokazywać po miejsku. Galimatias, przerost formy nad treścią itp. To taka moja chaotyczna co nieco wypowiedź.
Fajny wpis i ogólnie cała strona. Mi na wsi najbardziej przeszkadzałaby ciemność i “strachy”. Chyba wszędzie sa jakieś kapliczki, drzewa, kościółki, kamienie przy których coś straszy 😀 Ale Twój artykuł i część o zwierzętach bardzo mnie poruszyło., Myślę, że to także bardzo by mi przeszkadzało, gdybym miała w swojej okolicy.
Do tematu zwierząt z pewnością wrócę niejednokrotnie. Świadomość ludzi w tym temacie nie jest nawet szkolna, jest dosłownie żłobkowa…
Moje spostrzeżenia nie dotyczą polskiej wsi, tylko ukraińskiej, ale na pewno jest dużo wspólnego. Pierwsze, co mnie razi, to plotkarstwo i wściubianie nosa w nie swoje sprawy. Mieszkając w mieście byłam bardziej anonimowa i moich sąsiadów nie obchodziło moje życie. Tutaj wszyscy wszystkich znają, a przynajmniej tak im się wydaje, i uważają, że to daje im prawo do włażenia z butami w cudze życie. To jak ubrane jest dziecko, co jada, gdzie ja chodzę, z kim się zadaje, ile mam długu za światło (listonoszka widocznie zagląda do rachunków), pielęgniarka omawia ze swoim sąsiadkami problemy zdrowotne i rodzinne swoich pacjentów. Mam wrażenie, że ona ma tu status jak ksiądz na polskiej wsi. Musi wszystko widzieć, o wszystkim chce decydować, każdy włazi jej w d..ę, ogólnie mówiąc “car i Boh”, jak tu mówią. A drugie, może czasem śmieszne to wiara w zabobony. Nie wyobrażacie sobie, czego ja się nasłuchałam i naoglądałam, a szczególnie, kiedy byłam w ciąży i kiedy dzieci były malutkie. Żałuję, że tego nie spisywałam, ale wtedy nie miałam głowy do tego. Raczej pilnowałam, żeby mi nie pluli na dziecko (w dobrej wierze! żeby nikt nie zauroczył) i żeby ktoś nie podrzucił np nożyczek do wózeczka. Ogólnie, to co napisałam, można podsumować jednym słowem – ciemnota!
Życie na wsi różni się zdecydowanie od życia w mieście. Ale jakoś nigdy wcześniej nie pomyślałam, że i ludzie się różnią… Racja, inne doświadczenia, potrzeby, kultura. Mieszkam na obrzeżach miasta i trochę mam tych wiejskich niedoskonałości obok. Ale jakoś piejący kogut mi nie przeszkadza, ale…. inne traktowanie zwierząt przez innych mieszkańców owszem przeszkadza bardzo.
Wiele kwestii zmienia sie wraz z pokoleniem, które prowadzi gospodarstwo. Podejście mojego męża rolnika w kwestiach chociażby lepszego traktowania zwierząt jest zdrowsze i rozsadniejsze od podejscia naszych ojców rolników… Zmieniają sie przepisy, regulujące to co można a co nie. Wielu rolników sie do nich dostosowuje. Walczę o to by nie traktowano nas “ludzi wsi” stereotypowo ma swoim blogu. Marzy mi sie, by pewne omówione podpunkty przez Pana, po prostu przestały być prawdziwe. Abyśmy mogli kiedyś na swoich stronach napisać: “dawno, dawno temu, na wsi żyli ludzie nieświadomi tego, że robią źle. Ale to już za nami. Już jest dobrze”. Pozdrawiam.
Oj, i ja sobie i wszystkim tego życzę z całego serca… Może podzielisz się linkiem do swojego bloga? Chętnie poczytam…
Coś w tym jest. Z 3 psów które mam – 2 same do nas przyszły – bo ktoś je wyrzucił. Mam też koty – na 5 sztuk – 3 znajdki w pobliskim polu buraków. Oczywiście w różnym okresie. Choć ostatnio – gdy kupowałam środki antykoncepcyjne dla kotki – nawet weterynarz się śmiał że wieś się zmienia – i coraz więcej takich produktów schodzi. Jednak trudno mi wypowiedzieć się jednoznacznie – czy te zwierzaki wyrzucili mieszkańcy wsi – czy miastowi. Ale dużo się bezpańskich zwierzaków kręci po okolicy. Rok w rok. Śmieci potrafią równie dobrze palić miastowi. I wieś w tym temacie czasami nie przoduje. To nic że już 2 domowników choruje na raka. Dalej palą plastikami na maxa. I prośby czy groźby sąsiadów nie skutkują. Jedyna zmiana – palą kiedy urzędy są zamknięte. A zapachy – czasami wydaje mi sie że to złośliwe działanie 🙂 Po wywiezieniu gnojowicy czy gnojówki rolnik powinien ją natychmiast przyorać – niestety wielu o tym zapomina. Nie jestem wrażliwa na zapachy – ale przeszkadza mi brak możliwości wywieszenia prania na dworze przez miesiąc – bo ktoś kto obrabia pole mieszka kilkanaście kilometrów dalej i ma w nosie osoby mieszkające tuż obok. A do reszty – jestem przyzwyczajona 😉
Ja może z innej beczki zapomniane jest w artykule ze ten obornik na wsi wywozi się na wiosnę lub jesień w mieście śmietniki śmierdzą cały czas , szambo na wsi ktoś wylewa za stodole tez raz na jakiś czas w mieście tez kible czy studzienki się dość często zapychają i śmierdzi i w domach i na ulicach , co do zwierząt fakt dobrze zostało napisane to ty miejski człowieku przeprowadziłeś się na wieś i musisz zaakceptować życie tutaj takim jakim jest. Podobieństw jest dużo , i może ci z miasta niech sie zastanowią czy im żywność nie śmierdzi , szczególnie ci co przyjeżdżają po tak zwana wałówkę do rodziny czy do chłopa na wieś bo tańsze, zdrowsze i smaczniejsze niż to z dużych sklepów. Pochodzę ze wsi a niestety mieszkam od lat w mieście.
Świetny artykuł! Cała prawda, niestety dość smutna… Może my, jako ci “miejscy na wsi”, mamy odrobinę szczęścia, bo nasi Dziadkowie, dalsza rodzina mieszkali na wsi, a często ich odwiedziliśmy i wiele z poruszonych spraw doskonale rozumiemy i wiele “wiejskich” zwyczajów jest dla nas oczywistych. Jednak teraz, kiedy przyjeżdżam do naszego, wiejskiego domku widzimy wyraźnie, co jest źle…
1. Wywożenie gnojowicy, (nie, to nie to samo, co obornik!) bez względu na ustalone normy – rolnicy mogą to robić tylko w określone dni i pory roku. Jak pokazuje życie – każdy dzień jest na to dobry… A co dalej, jeśli już przy takim “aromatycznym” temacie jesteśmy – wylewanie szamba na pole… My wychodzimy za dziwaków, bo przyjeżdża do nas “szambobus”..
2. Palenie / ogrzewanie domów czym popadnie…
3. Traktowanie zwierząt…
4. Plotki, plotki, plotki…serio, nie interesuje mnie kto, z kim, jak i dlaczego… ustalamy zasady “odwiedzin”, bo nie mogą one odbywać się jak komu się podoba – mamy w planach, dość szybkich, założenie domofonu, co w naszej maleńkiej wioseczce (około 20 gospodarstw) będzie z pewnością wielkim dziwactwem…
A tak naprawdę, ze wszystkim da się żyć, tylko jeśli można zmienić coś na lepsze, to uważamy, że warto próbować 😊.
Pozdrawiamy serdecznie
Ania & Chłopaki z domowelove.com.pl
Dzięki Aniu. Staram się zawrzeć w artykułach jak najwięcej konkretnej treści.
A to, co piszesz o wsi, to mam wrażenie, że w dużej mierze jest kwestią braku edukacji i niskiego poziomu świadomości. Rolnik najwidoczniej sam nie wie / nie dostrzega, że jak wyleje szambo, to “pod siebie”, że jak zrobi opryski, to potem sam to będzie jadł (no może nie każdy). A domofon? Chyba sam założę, choć wioskę też mam ze 20 domów, z tym, że gospodarstwa może ze 3, a moje pseudo-gospodarstwo będzie tym kolejnym, ale wyjątkowym 😉
Witam zacne grono Wiejskich i Miejskich 🙂 Może zacznę od tego iż z miasta na wieś przeprowadziłam się 10 lat temu ale mieszkałam też i na przedmieściach. Zasadniczą różnicą jest też dojazd. Jak wydostać się ze wsi i czym. Potem dostęp do internetu, bo trzeba się nagimnastykować by coś znaleźć i dopasować. Następną wadą oprócz tych wymienionych jest cięcie drzewa i dech do palenia w piecach na okrągło oraz kosiarki i kosy spalinowe w weekend, nierzadko w niedzielę, więc ciszy na wsi jako takiej nie ma. Przeprowadziłam się przede wszystkim dlatego, żeby mieć swój ogród, warzywa, owoce, blisko do natury a że jestem pasjonatką rowerowania to też było czynnikiem przeważającym by się wyprowadzić z miasta. Do kur, zapachu wsi jestem przyzwyczajona ale nigdy nie przyzwyczaję się do trucicieli co palą wszystkim w piecach i do wylewania szamb, gdzie w upał nie można otworzyć okna w nocy. Brakuje mi Straży Miejskiej w takich przypadkach. Też z Piaseczna do gminy Prażmów 😉 niestety bardzo długo mieszkałam w bloku. Dopiero zaczęłam przeglądać bloga i już wpis, taka już jestem.
Witaj Aga. Dzięki, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem. Fajnie, że mimo niedogodność wciąż widzisz plusy mieszkania na wsi. Oby było ich tylko coraz więcej.
Witaj, ja od urodzenia mieszkam na wsi a od kilku lat na takiej bardziej wiejskiej 😉Twój apel dotyczący zwierząt wzruszył mnie bardzo❤jestem dokładnie tego samego zdania, bardzo kocham zwierzaki❤jestem weganką i ludzie na wsi którzy co chwile na coś chorują przyglądają mi się bacznie czekając na moje zejście 😂😂A ja zdrowieje z każdym rokiem☺☺Najbardziej wkurza mnie ich podejście do naszych braci mniejszych, na drugim miejscu puszczanie szamba do rowu, który przebiega koło mojego domu😞na trzecim ten duszący dym z komina jakby palili opony!!!! Pozdrawiam serdecznie ❤❤❤❤
Dziękuję za komentarz. Staramy się uświadamiać ludzi odnośnie mięsa, ale jest naprawdę ciężko. Są tak zagorzałymi jego zwolennikami, że dla chwili raptem smaku mięsa w ustach są w stanie poświęcić własne zdrowie. Ale jak to mówią – człowiek mądrzeje z wiekiem – najczęściej jest to wieko od trumny.
na wsi jeszcze nie mieszkam ale juz wiem do czego będzie sie mi ciężko przyzwyczaić…pajaki itp haha a przyzwyczajac się za to bym nie chciała do palonych w piecu śmieci i to wdychac bo to mam w mieście pare metrów od mojego bloku są już domki.Istny koszmar !!! poziom przekroczenia norm czystości powietrza jest ponad 100 % czesto albo i więcej.Okna się otworzyć nie da…a przecież wietrzyć mieszkanie trzeba…mróz im wiekszy tym gorzej.Psy szczekajace i obornik to przy tym pikuś wszystkim uważam.Dorota
Cześć Adam 🙂
Z ogromną przyjemności przeczytałam ten artykuł. Przyjemność polegała na rzeczowym i dosadnym przedstawieniu tematu. jako dziecko wychowywali mnie dziadkowie na wsi można powiedzieć zabitej dechami. Jeden ciągnik na cała wieś, doprowadzona energia w latach 60 tych itp. Jeśli chodzi o moją skromna osobę to wiele aspektów, o których pisałeś jako o uciążliwościach osobiście uważam za plusy (gdakanie, pianie kogutów , ryczenie krów itd.) hahahah. Ja uwielbiam wiejskie życie i wiem , że jak tylko warunki finansowe mi na to pozwolą , to na pewno się na wieś przeprowadzę.
Bardzo się cieszę, że kilka dni temu trafiłam na Twój kanał na YT. Uwielbiam Wasze filmy, ale to nie filmy, ale Wasze osobowości, szczerość, pokora, podejście do natury, ekologii mnie do Was ciągnie. Fajnie byłoby mieć takich sąsiadów.
Wracając do minusów, mnie osobiście najbardziej boli, denerwuje wręcz burzy krew, to podejście Wiejskich do zwierząt. Pod tym względem , to niestety wciąż ciemnogród. Ale myślę, że to nie tylko problem polskiej wsi. No ale mówimy o miejscu, gdzie mieszkamy lub chcielibyśmy mieszkać. No i śmieci, które trafiają do pieców. Kolejne zacofanie, brak wiedzy i chęci zmian.
Jeszcze raz dziękuję, że jesteście i dzielicie się wiedzą swoją, udostępniacie wiedzę innych. Super 🙂
Pozdrawiam
Sylwia